Tag Archives: harfa elektryczna

Człowiek, który zelektryzował harfy

25 Sier

 

Dzisiaj trochę o panu Andreasie Vollenweider. Szczerze mówiąc kosztowało mnie dużo wysiłku i samozaparcia żeby napisać w końcu kolejnego posta. Wiecie jak to jest, wypadasz z rytmu, wprawy i akurat wena nigdy nie dopisuje.
Ale już podczas czytania pierwszego zdania o tym harfiście moja kobieca intuicja podpowiedziała mi, że warto, bo data naszych urodzin różni się tylko rokiem.
A 4 października według mnie jest datą wyjątkową ;) Większej zachęty nie potrzebowałam.

Patrząc na pierwsze zdjęcie Vollenweidera na jakie natrafiłam w sieci byłam zaskoczona. Na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że bardziej pasuje mi do zespołu rockowego niż do grania na ‚anielskiej’ harfie. Poza tym zawsze fascynują mnie mężczyźni grający na tym instrumencie. Nie, nie, nie. Wcale nie dlatego, że uważam go za babski instrument. Absolutnie.
Raczej dlatego, że to mężczyźni tak uważają, i zawsze mnie ciekawi jaką drogę przebyli aby zetknąć się z harfą.

Nie tylko dzień i miesiąc urodzin mamy wspólny. Andreas już od dziecka czuł muzyczne powołanie. Podobnie jak ja był samoukiem i próbował wielu instrumentów zanim odnalazł swoje powołanie w harfie. Jej klasyczne brzmienie jednak nie do końca mu odpowiadało, stworzył więc harfę, dostosowaną do swoich potrzeb. Tak powstała harfa elektroakustyczna i nowy rodzaj muzyki Vollenweidera.

Całkowitym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że nigdy o Andreasie nie słyszałam, chociaż może nie powinnam się do tego przyznawać, bo facet jest Legendą. Szczerze mówiąc może jego muzyka nie przemawia do mnie całkowicie
(ja gustuję po prostu w innych klimatach) ale geniuszu i kreatywności trudno mu odmówić. Jego Curriculum Vitae jest tak długie, że gdybym chciała opisać wszystko, to pewnie pod nim znalazłabym komentarze o treści ‚tl;dr’ [too long, didn’t read].
A ponieważ sama wiem jak bardzo męczące są przydługie posty to postaram się streszczać ile się tylko da.

Vollenweider grał chyba z każdą wielką muzyczną gwiazdą z jaką tylko można było zagrać i w każdym kraju i miejscu gdzie można było zagrać, zdobywając wszelkie nagrody jakie tylko mógł zdobyć. Jeżeli chcecie się dowiedzieć konkretnie co, gdzie i jak to ciocia Wikipedia powie Wam wszystko.
Szwajcarski muzyk stawia raczej na tajemnicze, wręcz mroczne brzmienie. Potrafi bardzo płynnie przejść od lekkich, alegorycznych dźwięków do ciężkich, wręcz niepokojących klimatów. Przesłuchałam wiele jego nagrań, obserwując jaką drogę przebył jako muzyk i podobnie jak większość jego recenzentów nie potrafię jednoznacznie sklasyfikować ani, jego ani jego muzyki
(chociaż niektórzy próbują, dopasowując go do kategorii new age,  jazz czy world music) . Jest trochę jak czarodziej, kameleon, ale zawsze wierny swoim barwom i pamiętający o korzeniach.

Początkowe nagrania mnie nie zachwycają chociaż są spójne i opowiadają historię. Każdy dźwięk jest starannie przemyślany i kompozycje robią wrażenie pod względem kreatywności.
W Polsce artysta był wielokrotnie, zawsze witany jak wielka gwiazda przez publiczność, która wielokrotnie przewyższała oczekiwania organizatorów.
Jednak jest jeden występ, którym muszę się podzielić. Również po to, żebyście nie myśleli, że w ogóle nie potrafię docenić takiego muzyka. Nagranie z 2001 roku z warszawskiego Film Music Festival, na którym Vollenweider zagrał
z orkiestrą Sinfonia Varsovia swoje nowe dzieło Tales of Kira Kutan. I to właśnie te dźwięki mnie uwiodły. Muszę przyznać, że to faktycznie brzmi jak bajka, zresztą tak orientalna jak nazwa miasta ‚Kira Kutan’.  :)

 

 

Vollenweider występował również gościnnie z Pavarottim. Możemy go zobaczyć i usłyszeć tutaj:

 

 

Z tego co widziałam na jego oficjalnej stronie, ostatni występ dał w 2011, ale wciąż pracuje nad nowym materiałem, więc zainteresowanym pozostaje mieć nadzieję, że zawita z nim również w Polsce.

Ciężko napisać o nim w skrócie. Polecam więc każdemu zapoznać się chociaż powierzchownie z jego twórczością, bo to naprawdę muzyk wart poznania. A dla harfistów ważny nie tylko ze względu na muzykę ale również na historię instrumentu.

Czas kończyć, bo wyszło za długo :) Mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś pokusi się na przeczytanie całości. Weny nie było, wena jest. Tak to działa, czarodziejski Vollenweider.

 

vollenweider_harfe_Foto_Pirmin_Roesli (1)